środa, 6 lipca 2016

Krwawe ofiary na drogach składane w imię samozadowolenia polskiej klasy średniej

Głośnym echem odbiło się brutalne morderstwo drogowe na ulicy Targowej, dokonane w miniony piątek na nastoletniej dziewczynie, zwane w naszych mediach eufemistycznie "śmiertelnym potrąceniem":   

"Potrącenie" polegało na uderzeniu dziewczyny rozpędzonym samochodem z taką siłą, że ciało przeleciało około 30 metrów w powietrzu. 


Dziennikarze i komentujący sprawę internauci jak zwykle koncentrują się na osobie sprawcy - czyli młodym człowieku w sportowym samochodzie, pędzącym z nadmierną prędkością ulicami warszawskiej Pragi.
Niektórzy doszukują się winy także w ofierze - powinna bardziej uważać. 
Mało kto próbuje dostrzec systemowe i tkwiące w naszej mentalności przyczyny tej i innych podobnych tragedii. 

Spróbujmy więc połączyć ze sobą kilka faktów.
  
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo na drogach, tradycyjnie jesteśmy w ogonie Europy i zamiast ją gonić, ciągle tracimy dystans:  

Według tych danych w 2015 roku na polskich drogach zabito "tylko" 1104 niewinnych pieszych. 
Jak zwykle sejmowa Komisja Infrastruktury przeszła do porządku nad tymi danymi. Cóż to są 1104 niewinne ofiary drogowych piratów? Tym, którzy nie mają przestrzennej wyobraźni warto uzmysłowić, że trumny tych ofiar, ustawione na ulicy jedna za drugą, ciagnęłyby się przez dwa kilometry - czyli można je ustawić jednym ciągiem od Pałacu Prezydenckiego do gmachu Sejmu.    
   
Nowelizacja prawa, dokonana w zeszłym roku, polegająca na odebraniu strażom gminnym prawa do kontrolowania prędkości na drogach raczej nie przyczyni się do polepszenia statystyk ofiar wypadków. Mimo to MSWiA twierdzi, że to "dobra decyzja": http://auto.dziennik.pl/drogi/artykuly/509492,od-dzis-straze-gminne-i-miejskie-nie-maja-juz-mozliwosci-kontroli-fotoradarowej-kierowcow.html

Od lat nie wprowadza się w Polsce przepisów zwiększających bezpieczeństwo pieszych. Sławne było niedawne zablokowanie nowelizacji ustawy o ruchu drogowym dającej pieszym pierwszeństwo przy zamiarze przejścia przez pasy, dokonane przez senatora Pocieja i innych członków Senatu w imię niepogarszania przepustowości ulic: http://biznes.onet.pl/wiadomosci/kraj/ekspert-piesi-powinni-miec-pierwszenstwo-na-pasach/nj8yzq, co spotkało się zresztą z aplauzem wielu internautów. 

Mamy anachroniczne przepisy o ruchu drogowym, przepisy wykroczeniowe i karne, umożliwiające, np. osobom bez prawa jazdy prawie bezkarne siadanie za kierownicą, przepisy o technicznych wymogach budowy dróg nastawione głównie na promowanie przepustowości i wygody kierowców, przepisy ubezpieczeniowe, przerzucające koszty leczenia ofiar wypadków drogowych na budżet państwa, czyli na nas wszystkich.

Dlaczego nic się z tym nie robi i zapewne nie będzie robić? 
Ponieważ elektorat głównych partii tego nie chce, a świadomość wielu naszych politycznych reprezentantów jest taka sama jak świadomość dużej części elektoratu. Można ją tak ująć: Osiągnąłem sukces - mam prawo, tak szybko jak chcę, śmigać moją wypasioną bryką i nikt mi tego prawa nie odbierze, po moim trupie!!!! (Jeśli akurat niefartownie będę pieszym na pasach). Kto zwykle ginie na drogach - jakieś pijaczki, staruszki, ślepcy, cykliści, głupie dzieciaki i inne niemrawe gówniarstwo. Kto ma prawo pędzić i zabijać? - My - zdobywcy świata, posłowie, sędziowie, biznesmeni, aktorzy, celebryci - zadowolona z siebie klasa średnia w swoich lśniących furach. Najwyżej jakiś wyrok w zawiaskach się dostanie.

Nie miejmy złudzeń - to się jeszcze przez lata nie zmieni. Tym bardziej za rządów PiS, którego wielu członków hołduje wizji rozwoju rodem z PRL: jasna, długa prosta, szeroka jak morze, Trasa Łazienkowska.


Wszyscy znamy wypowiedź ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego o wegetarianach i cyklistach, która jest świetnym przykładem tej mentalności. 

Podobną świadomość prezentują internauci hejtujący pod listem dziewczyny z Pragi, opublikowanej przez Gazetę Stołeczną:

http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,34887,20350778,list-czytelniczki-po-wypadku-na-pradze-jestem-wsciekla-na-ratusz.html

W jednym z komentarzy pośrednią winą za wypadek na Targowej obciążono także nasze stowarzyszenie, gdyż blokowaliśmy "szczytną" inwestycję autostrady miejskiej, tzw. Trasy Tysiąclecia, która na pewno "poprawiłaby" bezpieczeństwo ruchu drogowego na Pradze. I w dodatku niepostrzeżenie sączymy jad zrównoważonego rozwoju miasta w niewinne serca miejskich urzędników drogowych, którzy coraz bardziej nam i podobnym organizacjom pozarządowym ulegają. Za to przyznano nam w necie miano "INSEKTOSZCZURÓW", które uważamy za słuszne i zaszczytne :).     

(tp)

Brak komentarzy :